„Tu jestem w pracy a tam jest moje życie prywatne. (…) Nawet się kumplujemy, chodzimy na piwo, jeździmy na wyjazdy integracyjne ale to praca. Daję z siebie wszystko i wracam do domu.”

Czyżby?

W pracy spędzamy ¾ życia, często więcej przebywamy z koleżanką zza biurka niż z własnym dzieckiem. A jednak o relacjach służbowych mówimy „to tylko praca”. Mam taki smutek w sobie … jakieś poczucie straty. Jeśli przypomnimy sobie jak ważne w naszym życiu są relacje (dla zdrowia fizycznego i psychicznego) to moje poczucie straty zaczyna mieć chyba sens. ¾ życia w pracy to  dziesiątki odrzuconych „okazji”.

Wracając do firmowego „śledzika”, imprezy ogólnie lubianej … dobre jedzenie, chwila wytchnienia, nawet taka „świąteczna” atmosfera. Co ją psuje … (pewnie nie wszystkim) to życzenia. Mam wrażenie, że całe kontrowersje wokół pytania czy święta w firmach są ok. czy nie, tak naprawdę dotyczą tego „intymnego” momentu życzeń. Poczucie dyskomfortu, czasem frustracji bo gdy po raz kolejny słyszymy „Najlepszego” sami odpłacając tym samym, zaczynamy wątpić w szczerość, sens. Sytuacja rysuje się jako groteskowa. No właśnie a czego się spodziewać. Skoro praca to „tylko praca” a nie miejsce na głębokie/prawdziwe/realne relacje to jak coś takiego jak życzenia (osobisty kontakt z drugim człowiekiem nie związany z zawodowym zadaniem ani z bezpiecznym „small talk’iem) ma groteskowo nie wyglądać.

I trzeci, ostatni wątek tej historii – rozmowa. Głównym składnikiem moich warsztatów jest praca na potencjale osób na nim obecnych (taka metoda J). Dlatego bardzo wiele zależy od komunikacji właśnie. To jak będą mówić i jak będą słuchać zadecyduje o efektywności ich pracy. Stałym elementem jest ćwiczenie – doświadczenie komunikacji opartej na wolności, akceptacji, uważności, otwartości … Gdy robię je wśród osób zgromadzonych na warsztatach otwartych, których uczestnicy właściwie się nie znają, odbierają je jako niezwykle przyjemne. Sytuacja się zmienia gdy warsztaty robię w firmie, czasem słyszę, że ta sytuacja komunikacji była zbyt „intymna”. Niczym nieskrępowana rozmowa ale prowadzona w ogromnej uważności jest sytuacją intymną właśnie. Gdy dwie osoby spotkają się wzrokiem i słuchają się uważnie … to trochę tak jakby wchodziły wzajemnie w swój świat, przekraczały próg „domu”. Gdy słucham Cię uważnie, zaczynam słyszeć nie tylko słowa ale też całego Ciebie … wchodzę w Twoje buty, widzę świat z Twojej perspektywy … jestem u Ciebie. To intymność właśnie – relacja, która wspiera nasze zdrowie.

Dlaczego tak bardzo rezerwujemy ją tylko dla bliskich. Z lęku myślę, który chyba rodzi się z pewnego rodzaju nieświadomości. Moi klienci mówią o lęku przed zranieniem (ten służbowy to raczej lęk o utrzymanie jakiegoś ustalonego wizerunku), ta sytuacja kojarzy im się z jakimś odkryciem się, zdjęciem tarczy, skorupy ochronnej. Pytam „jak?” – jak ktoś w rozmowie prowadzonej na codzienny temat może Cię zranić, odkryć, podważyć pozycję … No nie może. To skąd ten lęk? Myślę, że to schemat właśnie. Uważność, koncentracja na drugim człowieku, skrzyżowane spojrzenia, ta niespieszność w tym zaganianym świecie jest czymś tak rzadkim, że budzi lęk … lęk przed światem, który tak rzadko widzimy na prawdę z bliska.

Nie bójmy się tych „intymnych” spotkań, korzystajmy z nich, w pracy i poza nią, gdzie tylko się da i jak często się da. Może tym razem na „firmowym jajeczku” przy wyświechtanym „Najlepszego” spójrz w oczy koledze i zatrzymaj się na ten krótki moment w uważności. Te kilka sekund „prawdziwej” relacji to dar, który warto czerpać całymi garściami.

Najlepszego 🙂

Zapraszam do kontaktu –  szkolenia dla firm i klienta indywidualnego.                                                                                                                                      

Pin It on Pinterest

Share This
Call Now Button